Wołanie o szczerość
Młodzieżowy teatralny off z samej swojej natury bywa efemeryczny, rozpad młodych grup niezależnych zdarza się często i wiąże się z życiowymi zmianami ich członków, wyjazdami na studia, do pracy, zakładaniem rodzin.
Czasem wygasa pasja do pracy na scenie. Z tym większą satysfakcją obserwuję zespoły, które – nie będąc zorganizowane wokół starszego lidera czy instytucji – potrafią nie tylko przetrwać próbę czasu, ale też rozwijać swoje rzemiosło. Szczęśliwie do takich zalicza się Teatr im. Stefana Batorego.
Pierwsze spektakle tej nietuzinkowej żeńskiej ekipy miałem okazję oglądać w 2016 roku, kiedy dziewczyny kończyły naukę w chorzowskim Liceum Batorego, szkole stawiającej na edukację teatralną. Wspierał je wówczas – i w innym wymiarze robi to do dziś – niestrudzony animator śląskiej młodzieżowej kultury Maciej Dziaczko. Ich zjawiskowy Manifest wygrywał wtedy festiwal za festiwalem. Była to przebojowa, wyraźnie autorska, kipiąca młodzieńczą energią, ale przy tym dojrzale diagnozująca rzeczywistość feministyczna wypowiedź, zrealizowana prosto, pomysłowo. I – co nieczęste w przypadku juwenilnych spektakli – oparta o dobry sceniczny warsztat.
Nic więc dziwnego, że od tamtej pory twórczynie grupy pokończyły szkoły teatralne, reżyserie, aktorstwa, lalki, niektóre przeszły przez Gardzienicką APT i dziś po części związane są również zawodowo z kulturą. Mimo drobnych zmian w składzie Teatr Batorego działa i szuka dla siebie za każdym razem nowego języka, pozostając przy tym wiernym swojemu etosowi. Ich poprzednia propozycja, 5 Kobiet Boga (wspominałem o niej w relacji z online’owego „Bramatu” w „Teatrze” nr 3/2021), przyniosła grupie m.in. zwycięstwo w X Obserwatorium Artystycznym Entrée, a co za tym idzie – możliwość odbycia twórczej rezydencji w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Tak powstały, moim zdaniem znacznie bardziej udane od poprzedniego tytułu, Nowe szaty królowej.
Tytułowe nawiązanie do popularnej baśni jest tu w jakiejś mierze mylące, choć kiedy u Andersena król ostatecznie okazywał się nagi, u Batorek królowa też zostaje obnażona, ale na poziomie wciąż pokutujących stereotypów kobiecości. Rzecz jest bowiem na wskroś współczesna, osnuta wokół formuły telewizyjnego, krzykliwego talent show, w którym uczestniczki wygrać mogą koronację na królową Polski. O ile, jak się okaże, poddadzą się pokornie koszmarowi upokorzenia, wywlekaniu prywatnych historii, problemów, lęków i kompleksów, rzucaniu ich na żer brutalnego prowadzącego. Magda, Marianna, Basia, Asia i Sandra (Michalina Hanzel, Agata Dromert, Marta Wiśniewska, Adrianna Bieżan, Żaneta Górecka) z początku wydają się przerysowane, ale wraz z ujawnianiem ich traum przez gospodarza programu (gościnnie Piotr Śnieguła) okazują się być po prostu zwykłe – nie mniej komiczne w społecznych uwikłaniach od każdego z nas. Ich dramaty też są powszechne, ale opowiedziane w sposób wstrząsający.
Batorkom udała się rzecz trudna: ich spektakl w swoim wyrazie stosuje na widzu rodzaj etycznego szantażu, ale dzięki ciągłym estetycznym i tematycznym woltom (musical? formy lalkowe? wideo? choreografie? – wszystko będzie!) unika częstego w dzisiejszym teatrze moralizowania. Kiedy więc w pewnym momencie Śnieguła zapytał retorycznie, wskazując na upokorzone, zdruzgotane uczestniczki: „Czy chcecie, żeby taka była wasza królowa?”, na pokazie premierowym z widowni padła niewymuszona odpowiedź: „Tak, chcemy”. Nie dziwię się tej reakcji. Nowe szaty królowej to przede wszystkim głos sprzeciwu wobec patriarchalnych wyobrażeń, które stają się normami. I wołanie o szczerość – wobec samych siebie. Teatr Batorego nie ma stałej siedziby, więc warto śledzić jego kanały: po Chorzowie set spektaklu trafia na gościnne deski Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Gdzie pokaże się dalej – na razie nie wiadomo.
Teatr im. Stefana Batorego
Nowe szaty królowej
reżyseria Katarzyna Hora
premiera 19 czerwca 2021
w Teatrze Rozrywki w Chorzowie