10/2014

Młody reżyser nie może wybierać

Reżyser Stas Żyrkow o przyszłości teatru ukraińskiego, perspektywie „małych scen” dla pokolenia młodych reżyserów, konieczności niezależnych inicjatyw, wierze w nowy dramat ukraiński oraz o kraju po Majdanie. Rozmawia Wiktor Sobijanski.

Obrazek ilustrujący tekst Młody reżyser nie może wybierać

Chrystyna Chomenko

 

WIKTOR SOBIJANSKI Zacznę od dość trudnego pytania na temat przyszłości teatru ukraińskiego: jak widzisz ją Ty jako młody reżyser, który właśnie tę przyszłość tworzy?

 

STAS ŻYRKOW Za każdym razem, kiedy o tym myślę, nie wiem, na ile możemy liczyć na wsparcie teatru ze strony państwa. Jako człowiek, który pięć lat bez jakiejkolwiek pomocy próbował zajmować się teatrem niezależnym, rozumiem, że jest to ważne. Najtrudniejszym zadaniem jest jednak dla mnie nawiązywanie dialogu z widzem. Do tej pory nie mogę z pewnością powiedzieć, co ukraiński widz chce zobaczyć w teatrze… Oczywiście, marzę o programie wsparcia dla młodych reżyserów, realizowanym chociażby na małych scenach wszystkich ukraińskich teatrów. Wydaje mi się, że może być to jakieś wyjście, bo pojawi się rozgraniczenie przestrzeni: duża scena, mówiąc umownie, będzie przeznaczona dla masowego produktu, a mała scena w pełni oddana zostanie dramatowi współczesnemu, młodym reżyserom, eksperymentom.

 

SOBIJANSKI Czy praca wyłącznie na scenach kameralnych nie stanie się ograniczeniem dla reżyserów?

 

ŻYRKOW Myślę, że w tym momencie byłoby to jakieś wyjście z trudnej sytuacji. To jest jak w piłce nożnej: limit na najemników też jest sztuczny, ale dzięki temu zwiększa się liczba krajowych zawodników i z czasem ilość przechodzi w jakość.

 

SOBIJANSKI Jak Ci się wydaje, można dziś mówić o pokoleniu młodych reżyserów na Ukrainie?

 

ŻYRKOW W zasadzie tak, choć nie można powiedzieć, że wszyscy się przyjaźnimy i mamy takie same poglądy. Nie wiem, ale może w ogóle tak jest z reżyserami, którzy z natury są „wilkami samotnikami”.

 

SOBIJANSKI Komunikacja jest odwiecznym problemem w teatrze ukraińskim…

 

ŻYRKOW Każdy próbuje złowić swój „kawałek”, a potem boi się, by ktoś mu go nie zabrał. Problem w tym, że szans, by się przebić, zostać zauważonym, jest niewiele. I wychodzi na to, że przez cały czas siedzimy na beczce prochu. Z jednej strony to dobrze, no ale z drugiej nie daje możliwości, by się odprężyć, uspokoić – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W żaden sposób nie możemy po prostu rozpocząć pracy, bez przerwy musimy coś udowadniać naszymi spektaklami.

 

SOBIJANSKI Czy festiwale i nagrody mogłyby choć częściowo poprawić sytuację?

 

ŻYRKOW Przede wszystkim potrzebna jest jakaś ogólna ukraińska nagroda teatralna. W ideale powinno się przywozić spektakle, przy czym nie do Kijowa, lecz do jakiegoś małego miasteczka, które w pełni zostanie ogarnięte gorączką festiwalu. Tego typu nagroda pobudzałaby do pracy, zwłaszcza tam, na prowincji, gdzie trudno się do niej zmusić. Oczywiście, dla młodych powinien być oddzielny konkurs w ramach ogólnego programu.

 

SOBIJANSKI Wspominałeś o doświadczeniu swego niezależnego teatru Otkrytyj wzglad (Otwarte spojrzenie). Na ile podobne inicjatywy są dziś ważne dla Ukrainy?

 

ŻYRKOW Są bardzo ważne: gdybym nie miał Otkrytego wzgladu, nie miałbym niczego. Po prostu nigdy nie zostałbym reżyserem. Cały czas żartuję, że przypadkowo zająłem się reżyserią i przypadkowo z nią skończę. Otworzyliśmy własny teatr nie dlatego, że nie mieliśmy niczego do roboty. Z Ksenią Romaszenko, późniejszą kierowniczką artystyczną teatru, założyliśmy Otkrytyj wzglad wbrew wszystkim okolicznościom, jako miejsce, gdzie możemy robić to, co chcemy. Przez trzy lata poszukiwaliśmy, odwracaliśmy klasykę do góry nogami, i dopiero potem odkryliśmy ciekawą dla nas współczesną dramaturgię, w szczególności ukraińską. Nigdy więc nie należy mówić, że reżyserowi nie dają wystawiać spektakli – trzeba iść i robić swoje.

 

SOBIJANSKI Mówiąc, że przypadkowo zająłeś się reżyserią, masz na myśli swoje wykształcenie aktorskie? Do teatru też trafiłeś przypadkowo?

 

ŻYRKOW Po ukończeniu dziewiątej klasy powinienem był wstąpić do szkoły morskiej i zostać, jak co trzeci odeski chłopak, marynarzem – pochodzę przecież z małego miasteczka Iljiczewsk w obwodzie odeskim. Ponieważ mieszkałem w kurorcie, gdzie latem króluje gościnność i południowa namiętność, zacząłem grać w KWN (Klub wesełych i nachodcziwych – Klub Wesołych i Zaradnych – popularne w środowisku szkolnym i uniwersyteckim zespołowe konkursy kabaretowe – przyp. W.S.). Po jakimś czasie zacząłem rozumieć, że ciągnie mnie do czegoś twórczego, ale nie zdawałem sobie spawy, do czego konkretnie – do teatru, kina czy telewizji, którą w dzieciństwie bardzo lubiłem oglądać. Szczerze mówiąc, pierwszy w życiu spektakl dramatyczny zobaczyłem, będąc już studentem pierwszego roku Uniwersytetu Kultury. Miałem szczęście, że dla mojego pedagoga reżysera Petra Ilczenki był to pierwszy kurs aktorski i bardzo poważnie nas traktował.

 

SOBIJANSKI Jakie spektakle Cię ukształtowały?

 

ŻYRKOW Na początku orientowałem się na teatr rosyjski i rosyjskojęzyczny, jako dostępny dla mnie językowo i osiągalny w Internecie – były to przede wszystkim spektakle Konstantina Bogomołowa, Kiriłła Sieriebriennikowa, Mindaugasa Karbauskisa. A jeszcze wcześniej bardzo mną wstrząsnęły spektakle Eimuntasa Nekrošiusa i Roberta Sturui.

 

SOBIJANSKI Jak budujesz swoje relacje z aktorami, na ile dla Ciebie ważne jest tworzenie zespołu?

 

ŻYRKOW To jest najważniejsze. Jeśli nie mamy z aktorami jednego wspólnego tematu, bardzo źle się czuję. Na próbach muszę być rozluźniony, by móc wyjść poza ramy i powiedzieć głupotę, dlatego że z takich właśnie spontanicznych, szalonych pomysłów często rodzą się najlepsze decyzje. Rozluźniony w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ dyscyplina jest dla mnie bardzo ważna, mam alergię na spóźnienia czy nieznajomość tekstu. Niektórzy aktorzy myślą, że najważniejsze są ich uczucia, a przecież spektakl odbywa się nie na scenie, a w głowach widzów… Ponadto zawsze daję aktorom dość długą listę filmów i literatury, z którą mają się zapoznać, byśmy odbierali na tej samej fali – Walerija Gaj Giermanika, Wasilij Sigariew, Boris Chlebnikow, bracia Coen, Quentin Tarantino…

 

SOBIJANSKI Dzięki Twoim spektaklom kojarzysz się przede wszystkim ze współczesną dramaturgią. Czy wierzysz w przyszłość nowego ukraińskiego dramatu i jesteś gotów dalej z nim pracować?

 

ŻYRKOW Oczywiście, że wierzę: nasza dramaturgia staje się coraz bardziej adekwatna. Mimo wszystko wydaje mi się, że dramaturgiem zostaje się nie wtedy, kiedy napisze się dobrą sztukę „do szuflady”, tylko wtedy, gdy ta sztuka zostanie wystawiona w teatrze. Moim zdaniem nasi dramaturdzy w końcu zaczęli to rozumieć. Na przykład ostatnie sztuki Pawła Arje, Dena i Jany Humennych są jak najbardziej wartościowym materiałem na spektakl. Nie mówiąc już o Natali Worożbyt – jest ona dziś jednym z najlepszych ukraińskich dramaturgów. Mam kilka sztuk Anny Jabłonskiej, które w każdej chwili jestem gotów wystawić.

 

SOBIJANSKI Spektakl dla dzieci w Teatrze Franki i „kasowa” komedia francuska w Młodym Teatrze – to dla Ciebie chleb powszedni czy eksperyment?

 

ŻYRKOW Wydaje mi się, że młody reżyser nie może wybierać. Ponadto bycie reżyserem tylko współczesnej dramaturgii to jak bycie reżyserem jednego spektaklu. A w przypadku spektaklu Potribni brechuny! (Potrzebni kłamcy!) na postawie sztuki Monsieur Amilcar, czyli człowiek, który płaci Yves’a Jamiaque’a przeżyłem zupełnie inny „odlot” – taki, kiedy ludzie nie mogą dostać biletów na twój spektakl.

 

SOBIJANSKI Twoje inscenizacje współczesnej dramaturgii są bardzo aktualne. Jak Ci się wydaje, czy dzisiejszy teatr może nie reagować na wydarzenia za oknem, udawać, że w kraju nic się nie stało?

 

ŻYRKOW To jest trudne pytanie. Dla mnie obecnie każda próba pójścia w tę stronę wygląda na spekulację. Moim zdaniem musi upłynąć czas – dopiero potem będziemy mogli pozwolić sobie chociażby na napomknięcie o tym, co się wydarzyło na Majdanie. Czasami wydaje nam się, że jesteśmy bardzo ważni. Ale wszyscy przecież wiedzą, że Ziemia się nie zatrzyma, jeśli teatry przestaną pracować. Ludzie chcą pospać, pojeść i popatrzeć w telewizor, a zadanie teatru polega na tym, by na sekundę ich od tego odciągnąć.

 

SOBIJANSKI Myślisz, że Majdan nas zmienił?

 

ŻYRKOW Bez wątpienia tak. Szkoda tylko, że zmienił tak mało, że my w Kijowie odczuwaliśmy to całkiem inaczej niż ludzie na południu kraju. Dla mnie osobiście otworzył oczy na to, co się działo przez te wszystkie lata. Sam pochodzę przecież z tego regionu i w dzieciństwie, kiedy słyszałem, jak ktoś mówi po ukraińsku, myślałem, że jest ze wsi. Bo skąd ja, mały chłopiec, mogłem wiedzieć o mitycznych „zapadencach” (mieszkańcy zachodniej Ukrainy – przyp. tłum.) i „banderowcach”?

 

tłum. Anna Korzeniowska-Bihun
 

Stas Żyrkow [1986]

młody reżyser ukraiński. W 2008 roku ukończył kurs aktorski na Kijowskim Narodowym Uniwersytecie Kultury i Sztuki i założył niezależny teatr kijowski Otkrytyj wzglad (Otwarte spojrzenie), gdzie wystawił m.in. spektakl Huppi (Gubik) wg Wasilija Sigariewa, Simja. Sceny (Rodzina. Sceny) wg Anny Jabłonskiej i Nataszyna mrija (Marzenie Nataszy) Jarosława Pulinowicza. Ostatnie przedstawienie zostało uhonorowane nagrodą teatralną „Kyjiwśka Pektoral” („Kijowski Pektorał”) „Za najlepszy debiut reżyserski – 2011” i stało się laureatem I Festiwalu Młodej Reżyserii Ukraińskiej im. Łesia Kurbasa.
 

WIKTOR SOBIJANSKI – teatrolog, wykładowca. Kurator projektów artystycznych: „Polska. Kultura. Ukraina: Wykłady o teatrze”, „Warsztaty teatralne dla młodych artystów i twórców z Ukrainy”, Festiwalu Młodej Ukraińskiej Reżyserii im. Ł. Kurbasa i międzynarodowego projektu kulturalno-edukacyjnego „Za kulisami”. Wiceprezes niezależnej organizacji „Teatralna platforma”.