Rebranding kultury
Jasnej polityki kulturalnej na Ukrainie nigdy nie było. Państwowe instytucje przypominały zakłady pogrzebowe do spraw opieki nad cmentarną kulturą.

materiały prasowe GogolFEST
Problem współczesnej Ukrainy polega na tym, że przez dwadzieścia trzy lata państwo to przypominało Frankensteina. Gospodarka w kraju była wulgarnie kapitalistyczna, polityka – mniej więcej demokratyczna, a sfera ludzka – radziecka. Czyli mózg był nastawiony na jedno, mięśnie – na drugie, a organy wewnętrzne – na trzecie. A do tego jeszcze na zewnątrz stale pociągali za sznurki, z jednej strony Rosja, z drugiej – Europa. I jak tylko ten biedny Frankenstein się podnosił, jak tylko pojawiało się coś „żywego” – od razu to zabijano…
Oczywiście rekonstrukcja takiej polityki kulturalnej jest tym samym, czym dokonywanie rebrandingu cmentarza, który i tak cmentarzem pozostanie. Z drugiej strony dłużej już tak żyć nie można, bo system w swojej bezmyślności zaczyna sam siebie pożerać. Cóż więc w takim razie robić? Jasne, że wszystkich działaczy kulturalnych wyrzucić nie można, gdyż tak zwani nosiciele duchowego dziedzictwa kraju, którzy „sprywatyzowali” prawo do takiego tytułu, od razu się zbuntują, pobrzękując na dowód swoimi regaliami i nagrodami… Moim zdaniem jedyną drogą do odnowy jest więc oddzielenie „czystego”, niezależnego teatru i rozpoczęcie formowania świadomości nowego typu projektu kulturalnego. Dopiero kiedy nowe projekty osiągną sukces na rynku krajowym i zagranicznym, państwo zacznie zmieniać stare kadry. Przedtem koniecznie trzeba przygotować logistykę i dokonać zmian prawnych, by zniszczyć monopol sprywatyzowanych duchowych „krypt”. Wydaje się, że Ministerstwo Kultury próbuje obecnie podążać w tym kierunku.
Ale nie czekając na zmiłowanie ze strony władz, równolegle sami uruchamiamy proces zmian. I właśnie dlatego tegoroczny GogolFEST nabiera nowego kształtu szkoły-rezydencji. Co więcej, budujemy nasz program w oparciu o współpracę multidyscyplinarną. Naszym celem jest stworzenie przed rozpoczęciem festiwalu, w ramach tych rezydencji, koprojektów, które, dzięki zagranicznym kuratorom, automatycznie będą się wpisywać w światowy kontekst. Projekty będą od razu opracowywane w formacie site-specific w naszej siedzibie – byłej fabryce, znajdującej się w strefie przemysłowej pod Kijowem. Jednocześnie wszystkie performanse będzie cechować aspekt edukacyjny – i w dziedzinie produkcji, i zarządzania, i postprodukcji. Jestem przekonany, że teraz nie czas na festiwal, który pełniłby funkcje wyłącznie reprezentacyjne. Oczywiście, miło jest popatrzeć, jak Castellucci, Ostermeier, Wilson, Warlikowski czy Jarzyna tworzą coś uroczego. Ale tych dwustu, trzystu ludzi, którzy obejrzą przedstawienia, do końca ich nie zrozumie. Dlatego uważam, że lepiej jest wychować tysiąc osób, które będą rozumiały kontekst światowego języka teatralnego. Możliwe, że potem potrzebne będą tego typu występy gościnne, a może korzystniejsze okażą się koprodukcje.
Jeśli chodzi o globalne strategie geopolityczne, to dzisiejsze wydarzenia na Ukrainie są tak naprawdę wojną dwóch zantagonizowanych cywilizacji. Z jednej strony agresywna Rosja, która nie jest w stanie wypracować żadnych nowych konstruktywnych idei poza rozpętaniem wojny. Z drugiej strony zmęczona i pasywna Europa, wygodna cywilizacja dla starszych ludzi. Ukraina rozpoczyna właśnie czystą kartę historii. Przypomnijmy, że głównym symbolem naszego kraju jest płodność. Nasza ziemia jest gotowa przyjąć ziarno różnych kultur, nie ma w niej agresji. Jednak żeby wyhodować cudowny sad, trzeba wyrwać chwasty, które zagłuszają, i prowadzić bardzo skrupulatną selekcję roślin. Nie bez powodu w tradycji żydowskiej rodowód wyprowadza się od matki. W takim przypadku nawet gramatycznie nieprawidłowy zwrot „Kijów – matka miast ruskich” nagle nabiera sensu. I Ukraina z „ziemi na skraju”, prowincji, może przeistoczyć się w centrum narodzin nowych idei, miejsce zaangażowania młodzieży – zarówno z Zachodu, jak i z Rosji. Dlatego że tu istnieje poczucie jutra.
Niestety, brakuje nam jedności. Bardzo łatwo jest się jednoczyć w sprzeciwie, bo wiesz, co chcesz zniszczyć. Ale zupełnie inną kwestią jest zjednoczenie, kiedy coś budujesz. W naszym kraju nie ma jeszcze kultury konstruktywnego dialogu. Musimy nauczyć się rozumieć, kiedy mówimy o tych samych sprawach, ale różnymi słowami, nauczyć się ufać sobie wzajemnie, nie próbować niczego przywłaszczać. Zwłaszcza teraz, gdy kraj jest zrujnowany – pod względem nie tyle fizycznym, ile mentalnym. Europejski system wartości tworzył się przez wieki – my mamy ograniczony czas. Ale może właśnie na tym polega nasza przewaga – musimy liczyć wyłącznie na własne siły i nie możemy czekać na wirtualną pomoc naszych przodków.
tłum. Anna Korzeniowska-Bihun
WŁADYSŁAW TROJICKI – ukraiński reżyser i producent teatralny. Założyciel Centrum Sztuki Współczesnej „Dach” (1994), gdzie przez lata realizował spektakle. Od 2007 roku – prezydent interdyscyplinarnego festiwalu GogolFEST. Wykładowca Kijowskiego Państwowego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji im. I. Karpenki-Karego.