
Zuzanna Waś
Warszawskie pasaże: Pasaż uchodźczy
1.
O szóstej porannej, trzydziestego lipca roku bieżącego, ruch był leniwy. Na lotnisku imienia Fryderyka Chopina Europa nie tylko dogoniona, ale nawet przegoniona: wystarczy przytknąć kartę pokładową do czytnika cyfrowego, żeby przejść przez bramkę. Nie trzeba pokazywać ani paszportu, ani dowodu osobistego, ani żadnej innej rzeczy, która twoja jest. Kiedy bramka bzyka – nie przechodzisz na drugą stronę. Kiedy nie bzyka – przechodzisz.
Bramka nie bzyknęła, ale facet bzyknął: „Czemu pan tak ciągle lata wte-i-wewte?”. Uśmiechnąłem się dość drętwo, podciągnąłem portki opadające bez paska. No właśnie, dlaczego?
2.
„Z powodu Ojczyzny latam” – powinienem odpowiedzieć facetowi. „Bóg, Honor, Ojczyzna” – oto moje zawołanie. Gdybym tak odpowiedział, facet pewno zakułby mnie w kajdanki lub spętał kaftanem. Gdybym tak powiedział, mówiłbym parabolicznie, prze-powieściowo, to znaczy kłamał i nie kłamał. Zmyślałbym, nie zmyślając. Oszukiwałbym siebie i uciekał do chytrości, niczym Odys wobec Syren.
3.
Max Brod odkrył w papierach po Kafce prze-powieść z roku 1923, którą nazwał A propos paraboli, a Kafkowe przepowiadanie wydobył Stéphane Mosès we wstępie do książki Czytanie Kafki. Egzegeza pewnej legendy.
Kafka opowiadał w tym fragmencie o kłopotach z prawdą, kłamstwem oraz fikcją: „Wielu ludzi się skarży, że słowa mędrców są zawsze tylko parabolami nieprzydatnymi w naszym życiu codziennym, a przecież to jedyne życie, które mamy. Kiedy mędrzec mówi: »Przejdź na drugą stronę«, nie chce powiedzieć, że musimy udać się na drugą stronę, co w zasadzie moglibyśmy uczynić, gdyby skutek przechodzenia wydawał się korzystny, ale chce powiedzieć coś ponad, o tym czego nie znamy, coś co on sam określiłby z wielką trudnością, co w żadnym razie w niczym nam nie pomoże w naszym życiu. Wszystkie parabole (prze-powieści) znaczą tylko, że to co niezrozumiałe jest niezrozumiałe, o czym już przecież wiemy. A trudności, z którymi borykamy się w naszym codziennym życiu to są rzeczy najzupełniej inne”.
4.
Cokolwiek odpowiedziałbym facetowi, cerberkowi lotniskowemu, o lataniu wte-i-wewte, o przechodzeniu przez bramy, bramki szerokie i wąskie, o przeciskaniu się przez płoty i zarośla, o tańczeniu na linie, o motywach mojego tajnego robienia w Warszawie tego, co powinienem robić jawnie w Paryżu, i tajnego robieniu w Paryżu tego, co powinien robić jawnie w Warszawie, brzmiałoby jak banalna parabola, ale każda parabola z natury rzeczy zalatuje banałem, ponieważ do „naszego życia codziennego” ma się parabolicznie, a „to co niezrozumiałe jest niezrozumiałe”.
I tak pozostanie. Z mojego nieustającego przechodzenia z jednej strony na drugą wyrosła tylko jedna pewność: uchodzę i uchodzić nie przestanę. Wygrałem i przegrałem dom i majętność całą. Zyskuję i tracę. Nasłuchuję śpiewu Syren, ale Syreny uparcie milczą.
5.
Max Brod odkrył w papierach po Kafce jeszcze inny fragment, napisany najprawdopodobniej w październiku 1917 roku i opublikowany po raz pierwszy w 1931. Brod nazwał ten fragment Milczenie Syren. Zaczyna się on tak: „Oto dowód, że niewystarczające, a nawet całkiem infantylne środki mogą posłużyć zbawieniu”. Potem Kafka napisał, o czym wiemy, że Odys użył wosku i kazał się przywiązać do masztu, ale Kafka dodał, że chytrość Odysa zalatywała dziecinadą, a nawet głupotą, chytrość trąciła naiwnością, bo przecież śpiew Syren z łatwością przenikał przez wosk, wnikał w wątpia i we wszystkie członki, a kto śpiewem przeniknięty – temu biada: ani wosk namiętności nie ostudzi, ani łańcuchy, ani sznury, ani maszt, ani kaftan bezpieczeństwa – namiętność zerwie pęta, wyrwie murom zęby krat – i koniec.
Odys, tępo uśmiechnięty, naiwny jak dziecko, głupi jak but, chociaż wydawało mu się, że taki przebiegły, a nawet mądry – nie, Kafka wiedział, że mądrość w Odysie nigdy nie mieszkała – wisi uwiązany do masztu, zadowolony – przechytrzył Syreny.
„A przecież Syreny dysponowały bronią znacznie bardziej przeraźliwą niż śpiew – milczeniem”. Kiedy Odys się pojawił, Syreny zamilkły, a orgazmowo zachwycony wyraz twarzy przywiązanego do masztu Odysa nie pieśń wyrzeźbiła, ale nieskończenie wyrafinowane trele niezgłębionej ciszy.
Kafka jednak prze-powiada kolejne Odysowe pasaże, parabolicznie, ponieważ stara się o przejście na stronę realności życia naszego codziennego: „Tradycja przechowuje uzupełnienie tej historii. Odys, powiadają, był tak przebiegły, tak lisowaty, że nawet bogini przeznaczenia nie mogła do końca przeniknąć jego zamiarów. Być może – chociaż ludzka zdolność rozumienia nie potrafi już objąć takiej rzeczy – Odys rzeczywiście pojął, że Syreny umilkły, a zatem być może w pewien sposób postawił się zarówno Syrenom jak i bogom". To znaczy, że „niewystarczające, a nawet całkiem infantylne środki mogą posłużyć zbawieniu”.
6.
Z niniejszej paraboli wynika niezbicie, że prze-powieść o uchodzeniu tkwi w mojej codzienności niczym maszt w plecach Odysa.