
fot. Kazimierz Kochan
Koniec Powstania
Trzeba oddać broń. To ranek, ostatni dzień. Szukam jakiegoś oddziału albo barykady. Błądzę małymi uliczkami w okolicach placu Napoleona, wychodzę na Szpitalną, obok Wedla.
Jest wczesny ranek, ciemno. Domy dookoła stoją całe, o dziwo, jakby nietknięte wojną. Pootwierali sklepy spożywcze, bije z nich jarzeniowa poświata. Przed sklepami ludzie, kolejki. Jak się te sklepy uchowały przez całe Powstanie, myślę, tyle towarów, przecież żywności brakowało, a tymczasem one były pozamykane i teraz się dopiero otworzyły, pokazały półki pełne wszystkiego, mleka, puszek, produktów w kolorowych plastikach, w srebrzystej folii.
Idę dalej, w stronę Alei Jerozolimskich, tam na pewno jest jakaś barykada. Tu sami cywile, stoją przed sklepami i rozmawiają.
A więc byłem sam, gdzie mój oddział? Idę Alejami do Nowego Światu. Na ulicy tłum, wszyscy idą w przeciwną stronę, żadnej barykady. Półmrok, deszczowo, normalny dzień pracy.
Czemu akurat teraz sen taki, ostatni z nocy, pamiętany dobrze? Kiedy lato, wojny gdzieś daleko tylko, w telewizorach i w gazetach, nie na pierwszej stronie. Powidoki z Argo, ból fantomowy od sztuki niewystawionej w Polsce?
Aha, jasne, wczoraj jechałem rowerem obok muralu z Powstaniem. Z boku Trasy AK, od strony Bielan. A potem Kępa Potocka i niebawem bulwary wiślane, nowe i piękne, wzdłuż Starówki, na wysokości Arkad Kubickiego. Tłumy ludzi wesołych, ładnie ubranych, z psami, z dziećmi, na rowerach, pieszo. Knajpy z leżakami pełne, po Wiśle leniwie suną prom, motorówka oraz statek wycieczkowy. A potem, po drugiej stronie Wisłostrady pod Nowym Miastem, fontanny, co je HGW wybudowała ku uciesze gawiedzi, z pokazami świateł w każdy letni sobotni wieczór. Wieczorem, to dopiero będą tłumy!
A ja z tym pistoletem do oddania, w poszukiwaniu jakiegoś oddziału, barykady, miejsca jakiegokolwiek, żeby to ładnie, godnie zakończyć.
Może dlatego ten sen z otwartymi sklepami, gdy Powstanie skończone, że w esejach studentów tyle tego, tych marek kosmetycznych, modnych knajp. O Grupie Warszawa, będącej dziełem introwertycznego Bartka Kraciuka i ekstrawertyka Norberta Redkiego, którzy stworzyli znaną klubokawiarnię Warszawa Powiśle, klub Syreni Śpiew, koktajlbar Weles, bistro Zorza, restaurację Biała – zjedz i wypij, klub Granda, restaurację Fokim, koncept Lody na Patyku, wreszcie Szarotkę w Forcie Mokotów, wielofunkcyjną przestrzeń przeznaczoną do organizacji wydarzeń wszelkiej maści. O kultowym w pewnych kręgach Mr. Pancake’u. O Gringo Barze, miejscu wolnym od plastiku i nasyconym pozytywną energią. O kosmetykach Lush, marki, która stawia na etyczne wartości konsumenckie i jest konsekwentna w całej swojej filozofii.
Eseje dobrze napisane, wnikliwe, wieloaspektowo pokazujące lokale i produkty. A więc to jest, „otake Polske” walczyliśmy. Dobre życie, smacznie, kolorowo, przyjemnie.
Czytałem też inne eseje. Tych, którzy chcą tu przyjechać, na studia.
R. jest finalistą olimpiady geograficznej, właściwie ma indeks w kieszeni. Jest współautorem książki o swoim miasteczku. Sprzedawał koszulki, z których dochód był przeznaczony na przyjazd białoruskich gości, biorących udział w Światowych Dniach Młodzieży. Jako wolontariusz oprowadzał gości ŚDM po swoim regionie. W wolnych chwilach gra na keyboardzie. Chce w przyszłości założyć firmę świadczącą usługi geodezyjne. Matka R. pracuje w pralni, ojciec jest bezrobotny, w sezonie letnim podejmuje się prac dorywczych, na przykład związanych z wykaszaniem. Średni dochód na głowę w rodzinie: 560 zł. Jeśli dostanie stypendium…
W., odkąd miała pięć lat, chce zostać lekarką. Na maturze uzyskała średnią ocen 5,18. Ukończyła też szkołę muzyczną w klasie fletu poprzecznego oraz saksofonu. Wyróżniona w ogólnopolskim festiwalu piosenki aktorskiej. I w konkursie krasomówczym. Gra w orkiestrze. Pisze wiersze i teksty piosenek. Pomaga w prowadzeniu scholi i działa aktywnie w parafii. Matka W. jest nauczycielką. Ojciec jest niepełnosprawny i bezrobotny.
M. jest laureatką konkursu „Ośmiu Wspaniałych”. Autorką projektu społecznego kształtującego postawy ratowania życia. Pomaga w świetlicy terapeutycznej. Uczestniczy w zbiórkach żywności. I w pracy Koła Pomocy Paramedycznej. Była wolontariuszką ŚDM. Chce dostać się na matematykę ze specjalnością pedagogiczną. Żeby zachęcać młodzież do nauki tego trudnego, a zarazem użytecznego przedmiotu. Ma czwórkę rodzeństwa. Rodzice są rolnikami. Średni dochód na osobę w rodzinie to 685 zł.
M. chciałby zdawać na anglistykę albo geografię. Jest sportowcem, od jedenastego roku życia trenuje siatkówkę. Ma osiągnięcia. Jego ojciec utrzymuje rodzinę, pracując na stacji paliw, mimo cukrzycy. Matka zajmuje się bratem, który też ma cukrzycę. Dochody rodziny nie pozwalają…
Stypendiów do rozdzielenia jest 5, chętnych 16. Ktoś dostanie szansę, ktoś nie. A może mają Państwo jakieś wolne pieniądze? Albo znają kogoś, kto ma?
Pod koniec snu spotykam mężczyznę w zamszowym płaszczu. Wygląda na powstańca. Mówi, żeby zajrzeć do budynku obok, tam powinien ktoś być, coś wiedzieć. Ale na którym piętrze?
Nie dowiaduję się. Budzi mnie przejeżdżający samochód, okno jest otwarte. Powstanie niby skończone, ale ja zostaję z pistoletem w kieszeni. Co z tym zrobić, komu teraz oddać?