Budowniczy mostów
Podczas poznańskiego festiwalu najważniejsze sceny w mieście otwierają się przed aktorami, których głosy na co dzień rozbrzmiewają za murem więziennym.
Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej, organizowany od pięciu lat przez zespół współpracowników Jacka Wiśniewskiego, dyrektora Aresztu Śledczego w Poznaniu, to wyjątkowe (obok sztumskiego Przeglądu Sztuki Więziennej) przedsięwzięcie w skali kraju. Jego oddziaływanie wykracza poza ramy służby więziennej i samego teatru. Przegląd pozwala przełamać liczne stereotypy, skutecznie zachęca różne instytucje do podjęcia niecodziennych dla nich działań, ale przede wszystkim stwarza osobom z wielu środowisk unikatową szansę spotkania, „bycia nawzajem” – by zacytować wypowiedź z finału jednego ze spektakli nagrodzonych w zeszłorocznym konkursie. Celem przywracanej (choćby na chwilę i w niewielkim zakresie) wspólnoty społecznej jest, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, budowanie lepszego świata; budowanie poniekąd paradoksalne, bo w oparciu o sztukę tak efemeryczną i niszową, jaką jest teatr. Okazuje się przy tym, że moc teatru nie jest najmniejsza…
To on przecież sprawia, że możliwe staje się oficjalne i zgodne z prawem przekraczanie najróżniejszych granic. Podczas poznańskiego festiwalu najważniejsze sceny w mieście otwierają się przed aktorami, których głosy na co dzień rozbrzmiewają za murem więziennym. Funkcjonariusze towarzyszący osobom osadzonym w przestrzeniach zakładów karnych, tutaj są z nimi podczas prób, przedstawień, spacerów po mieście, często poznając aktorów z zupełnie innej strony. Wychowawcy niezwiązani wcześniej z teatrem podkreślają często jego wpływ na własną pracę: „Ten teatr mnie ubogaca”. Z kolei wykonawcom festiwal umożliwia dodatkowe spotkania rodzinne. Łatwiej jest przywieźć dziecko na spotkanie z ojcem czy matką do teatru niż do więzienia, podobnie milej przyjść do teatru na przedstawienie, w którym gra syn, mąż, córka lub brat odsiadujący wyrok, niż rozmawiać z nim/nią na „widzeniówce” w zakładzie karnym. Często podczas tych spotkań padają słowa, których wcześniej zabrakło. Aktorów zespołów więziennych można spotkać na rynku, można porozmawiać z nimi przed teatrem lub w kuluarach. Są rozpoznawalni jednak tylko przez tych widzów, którzy znają ich ze sceny. Widzowie „z wolności” i ci, którzy na co dzień przebywają za kratami – na widowni zasiadają obok siebie. Dwa rozdzielone światy łączą się pod pretekstem teatru i za jego sprawą. Poznański festiwal przypomina wspólnie budowany most.
Od początku zamysłem organizatorów było, by konkurs w całości odbywał się poza murami więzienia. Chodziło o to, by osobom osadzonym dać szansę prezentowania talentów oraz możliwość wypowiedzi artystycznych „na wolności”. Aktorzy więziennych grup teatralnych, wspierani często przez niezwykle zaangażowanych (niekiedy heroicznych!) wychowawców, co roku podczas przeglądu dowodzą umiejętności pracy w zespole i ogromnej determinacji (niekiedy interesujące przedstawienia powstają w ciągu kilkunastu prób!). Niezwykle istotne jest, że aktorzy dzięki zaangażowaniu w teatr ukazują swoje inne oblicze, a może po prostu odsłaniają twarz. „Jeśli w więzieniu ktoś odkryje potrzebę pracy nad sobą, jest ona autentyczna” – komentuje jeden z osadzonych. Pewnie dzieje się tak również dlatego, że w sytuacjach granicznych (a taką jest pozbawienie wolności) nawet skromne działania często ujawniają moc sprawczą.
Festiwal sprawia, że widzowie „z wolności” odkrywają efekty pracy prowadzonej za murami. Choć festiwal staje się „twardym” dowodem pozytywnych oddziaływań służby więziennej i jest wyraźnym wyjściem ku wolności, jego goście pozostają nadal w trybach często skostniałej instytucji.
Zmiana dyrektora więzienia wystarcza, aby na kilkanaście dni przed festiwalem, bez konkretnego powodu, wstrzymać przyjazd zespołu teatralnego, który przez cztery lata był związany z przeglądem, rozwijał się i odnosił znaczące sukcesy. Po co stymulować ludzi do rozwoju, jeśli łatwiej go blokować? Trudno niekiedy zrozumieć motywacje działań niektórych osób… Paradoksalne decyzje zapadające po stronie służby więziennej wynikają zapewne również z opresji, z jaką zmagają się funkcjonariusze. Jest to formacja, w której „nie ma miejsca na błędy, oczywiście błędy w granicach rozsądku” – komentuje dyrektor jednego z polskich aresztów. To jeden z powodów zaniechań wielu pożytecznych i ważnych inicjatyw, z którymi wiąże się choćby cień ryzyka.
Jest jeszcze jeden cel festiwalu. Polega on na osłabieniu odium ciążącego na polskich więziennikach, zakwestionowaniu „monopolu” czarnego PR-u towarzyszącego prezentacji tej formacji w mediach poprzez ukazanie ważnej, pożytecznej i jakże trudnej pracy wykonywanej co dnia przez wielu ludzi za murami. Festiwal wypełnia to zadanie… Chciałoby się napisać, co z tego, skoro poznańskie media „drukowane” konsekwentnie milczą o przeglądzie. Także piąta, jubileuszowa edycja nie wpłynęła na zmianę tej postawy. Rodzi się zatem pytanie, w jaki sposób może dokonać się pozytywna zmiana społeczna, gdy w tej skali tworzone dobro pozostaje niewidzialne?
Po pięciu latach widać wyraźnie, że choć poznański festiwal nie stworzył teatru więziennego w Polsce, wydobył go zza krat i pobudził do rozwoju. Zmiany w estetyce przedstawień (szczególnie w porównaniu z pierwszą edycją) są ogromne i obejmują całość teatralnego rzemiosła. Z roku na rok pojawia się coraz więcej przedstawień, które z powodzeniem mogą być prezentowane poza resocjalizacyjnym kontekstem (w tegorocznej edycji konkursu takich przedstawień było kilka!). Wiele zakładów karnych i aresztów śledczych nawiązało stałą współpracę z artystami. Ich obecność za więziennymi murami wyraźnie wpływa na rozwój sztuki teatralnej w więzieniu. Nie tylko wnoszą tam konkretną wiedzę, nowe tematy i teatralne anegdoty, ale przede wszystkim inspirują osadzonych do poszerzania horyzontów. Sami zaś odnajdują w tej pracy spełnienie, tworząc w niecodziennym kontekście rzeczy pożyteczne.
Z kolei wśród wykonawców teatrów więziennych coraz wyraźniej można dostrzec tendencje emancypacyjne. Aktorki i aktorzy nie tylko są w stanie przekonać służbę więzienną do wprowadzenia teatru do danego zakładu karnego, ale także potrafią wpłynąć na jego rozwój artystyczny, choćby wskazując artystów gotowych współpracować z zespołem (przykład stanowi historia grupy Impro z Krzywańca i jej współpracy z Agnieszką Bresler). W przypadku wieloletniej pracy osoby osadzone często z wykonawców stają się współtwórcami przedstawień, podejmują partnerski dialog z reżyserem, wprowadzają na scenę coraz odważniej własne propozycje i rozwiązania.
Ukształtowany w sieci takich zależności tegoroczny festiwal charakteryzował się bogactwem i różnorodnością tematyczną oraz formalną przedstawień. Ciekawi fakt, że największej ich grupy nie stanowiły ani spektakle o więzieniu, ani o pozbawieniu wolności, ale inscenizacje odwołujące się do literatury pięknej, zarówno obcej, jak i polskiej. Nawet jeśli nie w każdym przypadku to spotkanie z klasyką kończyło się wybitnym przedstawieniem, kierunek poszukiwań teatru więziennego w Polsce wydaje się interesujący.
Teatr Nadzieja z Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów w spektaklu opartym na montażu wybranych epizodów z Dekameronu Giovanniego Boccaccia ujawnił nieposkromioną siłę teatralności. W spektaklu odgrywanie coraz to nowych ról teatralnych stanowiło znak zmiany ról społecznych. Radość płynąca z bezustannej transformacji, dystans wobec konwenansów, obraz swobody obyczajowej ukazany za pomocą lekkości aktorskiej oraz ogromna energia wykonawczyń pozwalały widzom doświadczyć ożywczej podróży. Z kolei zespół Epizod z Kalisza dzięki montażowi fragmentów monologów Szekspira skonstruował niemal chóralną wypowiedź o poszukiwaniu tożsamości i skomplikowanych ludzkich wyborach. Trudno zapomnieć wrażenie wywołane przez tych wykonawców, którzy w gęstych Szekspirowskich wersach odnaleźli rezonans dla własnych doświadczeń. Z podobnym wyzwaniem mierzyli się aktorzy z Aresztu Śledczego w Poznaniu, którzy w spektaklu Dzień jak co dzień posłużyli się fragmentami Wesela Stanisława Wyspiańskiego, by mówić o współczesnych podziałach społecznych i marazmie. Inspirująca interpretacja oraz interesująca rama scenograficzna (plac budowy) nie przełożyły się jednak na wyjątkowe przedstawienie. Być może zabrakło doświadczenia reżyserskiego.
Przykładem szczególnego spotkania z literaturą piękną było przedstawienie Raj na podstawie tekstu Franzobela w wykonaniu grupy Korektor z Kwidzyna. Spektakl jako konstrukcja piętrowa, w której aktorzy grają aktorów uciekających z więzienia, charakteryzował się bogactwem sytuacyjnym. W przewrotnym finale akcja zyskiwała dodatkowy wymiar, gdy okazało się, że wszystkie działania postaci stanowiły efekt eksperymentu neurochirurgicznego. Połączenie sekwencji komicznych, farsowych i dramatycznych wymagało od wykonawców dużych umiejętności aktorskich i pantomimicznych.
Drzewo Wiesława Myśliwskiego (nagrodzone jedną z dwóch równorzędnych pierwszych nagród), w wykonaniu zespołu Próba z Oddziału Zewnętrznego Aresztu Śledczego w Poznaniu, było zaś nastrojową, nieco nostalgiczną opowieścią o wspólnocie, ukazaną w sposób barwny, momentami przejmujący. Historia mężczyzny broniącego drzewa przed wycinką w wyobraźni widzów rezonowała z grabieżczym wyrębem puszczy oraz stawała się wyraźną zachętą do obrony wartości, dzięki którym wspólnota może opierać się na różnorodności i dialogu. Obrazy wspólnoty były istotne także w przedstawieniach zaprezentowanych przez teatry kobiece: Druga Szansa z Opola, Widno-Kręgi z Turawy i Impro z Krzywańca. W moralitetowej Gorzkiej Czekoladzie aktorki z Opola poprzez złożoną historię kobiety z trudną przeszłością opowiedziały o sile przemiany. Przedstawienie charakteryzowało się starannością ujawnioną m.in. we własnoręcznie wykonanych dekoracjach i rekwizytach. Spektakl Bez Ciebie z Turawy utrzymany w tonie spowiedzi i inspirowany historiami z życia stanowił montaż obrazów ostatnich pożegnań i rozmów ze szczególnie ważnymi osobami. Na długo pozostawał w pamięci widzów monolog wypowiedziany w obliczu śmierci babci. Wieńczące przedstawienie statystyki pozwalały umieścić indywidualne historie w szerszym kontekście społecznym.
Z kolei w Marii K. (nagrodzonej równorzędną pierwszą nagrodą) – krystalicznym przedstawieniu o cenie, jaką Maria Komornicka zapłaciła za wierność własnym potrzebom, przekonaniom i rewolcie – kobieca wspólnota ulegała diametralnej transformacji. Dzięki historii Marii wspólniczki opresji społecznej stawały się solidarnymi, świadomymi swych potrzeb i praw jednostkami odpowiadającymi na niesprawiedliwość buntem. Zderzenie protagonistki i chóru ostatecznie prowadziło do przemiany tego ostatniego. W interesującej scenografii tworzącej labirynt złożony ze staromodnych białych sukienek i fartuchów umieszczonych na zwisających z góry wieszakach rozbrzmiewał przejmujący głos o prawie do inności, potrzebie wolności i akceptacji. Zjawiskowe sceny katalepsji, w których Aleksandra Sobkowiak (tytułowa rola) poprzez ciało umieszczone na twisterze tworzyła hybrydyczne formy i ujawniała nieprzeczuwalne napięcia, należały do jednych z najciekawszych, jakie ostatnio widziałam w teatrze.
W spektaklu Pasja – fragmenty wybrane Teatru Bez Nazwy z Gliwic w indywidualnych historiach współczesnych pobrzmiewały echa ewangeliczne. W obrazach rozgrywających się w szpitalu przy łożu śmierci ojca, w biurze prezesa podczas bankructwa firmy oraz w więzieniu – dostrzec można było złożone koleje i tajemnice ludzkich losów oraz paradoksy podejmowanych wyborów. Teksty poszczególnych epizodów stanowiły bogaty materiał aktorski. W przypadku co najmniej dwóch postaci, Ojca oraz Syna-Wychowawcy, można mówić o kreacjach. Z paraboliczną i pogłębioną wymową przedstawienia kontrastował niestety ilustracyjny ton powracających cytatów biblijnych i obrazów dzieł sztuki.
Inscenizując błyskotliwy tekst Maliny Prześlugi Dziób w dziób, Teatr Piktogram ze Sztumu uniknął wszelkich uproszczeń. Prosta historia o gołębiach, wróblu i kocie stawała się ważną opowieścią o dojrzewaniu wspólnoty, nauce tolerancji i odwadze, konsekwencji i solidarności. Aktorzy ze Sztumu w atrakcyjnym formalnie spektaklu, skierowanym zarówno do widzów młodszych, jak i dorosłych, potrafili opowiedzieć o sprawach ważnych i złożonych, o sile otwartej, niejednorodnej wspólnoty, tak potrzebnej nam dziś. Inscenizacja Floriana Staniewskiego stawała się także autotematyczną wypowiedzią na temat samego więzienia. Kwestionowała jego stereotypowy obraz.
Po pięciu latach istnienia zasługą Ogólnopolskiego Konkursu Więziennej Twórczości Teatralnej jest nie tylko to, że na poznańskich scenach zaprezentowały swoją pracę setki osób osadzonych z ponad dwudziestu polskich zakładów karnych, ale również to, że polski teatr więzienny traci powoli odium więzienności. Poziom wielu przedstawień sprawia, że przymiotniki wydają się zbędne. Teatr jest teatrem, nawet jeśli istotny pozostaje fakt, że sztuka powstaje w miejscu tak szczególnym jak zakłady karne. Jedno jest pewne. W przypadku teatru tworzonego w więzieniu sztuka ukazuje swoją istotną właściwość – przekracza siebie.
V Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej
Poznań, 23–27 kwietnia 2018