10/2018

Rozważania nad spontanicznością

Improwizacja teatralna w Polsce nie jest modą na kilka sezonów, lecz prężnie działającym w wielu ośrodkach ruchem artystycznym, coraz śmielej dopominającym się o swoje miejsce w publicznej dyskusji o teatrze. Można było się o tym przekonać podczas tegorocznej edycji Warsaw Improv Festival.

Obrazek ilustrujący tekst Rozważania nad spontanicznością

Druga edycja Warsaw Improv Festival znacząco przyćmiła swoim rozmachem zeszłoroczną. Podczas pięciu dni festiwalowe wydarzenia można było oglądać aż na dwóch scenach: głównej w Kinie Muranów oraz małej w pobliskim Resorcie Komedii – działającej od ponad roku nowej przestrzeni komediowych i improwizatorskich eksperymentów. Wsparcie organizacyjne Miasta Stołecznego Warszawa, sponsorów oraz zaangażowanie Instytutu Teatralnego pozbawiły festiwal kameralno-piwnicznej, niezobowiązującej atmosfery, która była charakterystyczna dla jego pierwszej edycji. Pozostaje pytanie, czy te działania okazały się dla WIFe korzystne we wszystkich aspektach.

Wzorcem, do którego powinien według mnie dążyć teatr improwizowany, jest improwizacja muzyczna, podobna do tej w jazzie, w której wykonawcy prezentują wariacje konkretnych tematów. Moment zaskoczenia, polegający na zorientowaniu się, że muzycy nie tylko grają bez nut, ale i nie wiedzą, gdzie improwizacja ich zaprowadzi, mija szybko, gdy odbiorcy dają się ponieść utworowi. Bardziej niż wirtuozeria – niemniej wciąż obecna – pociągające jest tutaj budowanie spójnego muzycznego świata. Wspólne jamowanie pozostaje zjawiskiem odrębnym i całościowym, nikt nie stawia go w opozycji do „prawdziwych” koncertów.

Podczas tegorocznego Warsaw Improv Festival najbliższy tego typu przeżyciom artystycznym był występ niemieckiego duetu Stupid Lovers z Bremy. Gunter Lösel i Nicole Erichsen przedstawili autorski format Double date with art, zainspirowany Sztuką Yasminy Rezy. Sceniczna para gospodarzy wieczoru za pomocą sugestii publiczności określa, jakie dzieło sztuki właśnie nabyła, co ono ma przedstawiać i jaka była jego cena. Improwizowana scena opowiada – tak jak u Rezy – o kolacji z przyjaciółmi, która stopniowo wymyka się spod kontroli, a punktem zapalnym konfliktów między bohaterami ma być właśnie tytułowe dzieło sztuki. W roli gości występuje wybrana przez autorów kolejna para improwizatorów – na WIFe byli to Marta Iwaszkiewicz oraz Marcin Pawlina. Publiczność określa także relacje między całą czwórką. Double date with art okazało się pełnym napięć psychologicznym spektaklem, oscylującym między tragizmem i błyskotliwym humorem. Pawlina i Iwaszkiewicz budując wiarygodne postacie, dotrzymywali tempa artystom z Bremy, zgodnie z formatem nadającym ton całej sytuacji. Choć w swoim założeniu antymieszczański, tekst Rezy obecnie wystawiają przede wszystkim rozrywkowe teatry komercyjne. Tym przyjemniej obserwuje się idee autorki w wydaniu odświeżonym dzięki twórczemu zderzeniu konwencji teatralnych.

Zupełnie inny nurt improwizacji zaprezentował zespół Cook County Social Club z Los Angeles. Ich występ zagrany był w konwencji strumienia świadomości – szeregu scen wynikających w bardziej lub mniej oczywisty sposób z ciągu skojarzeń. Logika snu rządząca tego typu spektaklami może przywieść na myśl Psa andaluzyjskiego Bunuela bądź animacje z Latającego cyrku Monty Pythona; mocno to surrealistyczne, a jednocześnie spajające skecze w spójną całość. W występie Grega Hessa, Marka Ratermana i Brendana Jenningsa urzekała sprawność, z jaką odpowiadali na wzajemne propozycje oraz umiejętność połączenia ze sobą wątków, nierzadko karkołomnie odległych. Obok rumuńskiego zespołu Jinx, była to z pewnością jedna z najlepszych grup całego festiwalu.

Na tym tle improwizatorzy z Polski przedstawiali się nierówno. Zupełnie nietrafiony okazał się występ grupy Hulaj w towarzystwie jazzowego tria ABBBA. Powodu fiaska upatruję w tematyce spektaklu – opowieści o kultowych miejscach w Warszawie były może zbyt odległe dla międzynarodowej publiczności, a próba ich przybliżenia nosiła znamiona nachalnej promocji miasta. Współpraca z muzykami na scenie również kompletnie się nie udała. Można było odnieść wrażenie, że zespół jazzowy przeszkadza aktorom na scenie i vice versa. Nie udało się odnaleźć dialogu między twórcami. Fantastycznie z kolei zaprezentował się skład Musicalu Improwizowanego. Zespół ten ma nie tylko świetne możliwości wokalne, lecz także imponujące wyczucie konwencji oraz energię i doświadczenie, które nie pozwoliły nieprawdopodobnej historii ani razu ugrzęznąć w fabularnej mieliźnie. Ani jednej fałszywej nuty.

Podczas całego Warsaw Improv Festival zdarzały się dni, w których lepiej można było się bawić na drugiej części wieczoru w Resorcie Komedii. Grupy takie jak Cinema Disco, Piano Impro Szał czy Dobrze, pomimo krótkiego stażu scenicznego, swoim zaangażowaniem i nietuzinkowymi pomysłami biją na głowę wielu wyjadaczy. Chętnie zobaczyłabym te zespoły na głównej scenie podczas kolejnych edycji festiwalu, w miejsce wspomnianej grupy Hulaj, krakowskiego Ad Hoc czy któregoś z wielu składów Klubu Komediowego. Istnieje jednak ryzyko, że to, co sprawdziło się w niezobowiązującej atmosferze w piwnicy Resortu Komedii na Bielańskiej, niekoniecznie zdałoby egzamin na scenie w sali Kina Muranów. Niemniej jednak sama decyzja o umieszczeniu głównej sceny właśnie tam, choć zrozumiała w kontekście dużej liczby sprzedanych karnetów, jest dyskusyjna. Scena w kinie znajduje się bardzo daleko od widowni, co widocznie utrudniło bezpośredni kontakt twórcy z odbiorcą, tak kluczowy dla improwizacji. Doświadczeni improwizatorzy, tacy jak zespół Improkracja, Andy Eninger czy Hofesinka podczas znakomitego występu z Patti Stiles, nie mieli z tą sytuacją większego problemu, choć stanowiło to pewną barierę dla innych grup. Być może WIFe powinien powrócić do bardziej kameralnych scen, w których lepiej buduje się atmosferę współuczestnictwa.

Improwizacja teatralna w Polsce nie jest modą na kilka sezonów, lecz prężnie działającym w wielu ośrodkach ruchem artystycznym, coraz śmielej dopominającym się o swoje miejsce w publicznej dyskusji o teatrze. Dowodem tego było zorganizowane w Instytucie Teatralnym forum „Kto się boi impro” – wydarzenie towarzyszące festiwalu.

i teoretycy improwizacji, tacy jak Gunter Lösel, Oskar Hamerski (autor książki Improwizacja teatralna według Keitha Johnstone’a) czy Joanna Pawluśkiewicz, mieli okazję porozmawiać z teatrologami oraz przedstawicielami publicznego sektora kultury na temat tego, czym właściwie jest teatr improwizowany oraz w jaki sposób można twórczo wykorzystywać improwizację na wielu polach. Podczas dyskusji duży nacisk położono na terapeutyczny i społeczny wymiar improwizacji. Ta dziedzina sztuki już w samych założeniach wiąże się z otwieraniem na drugiego człowieka; im więcej w danym zespole zrozumienia i empatii, tym lepsze są spektakle. Improwizatorzy wykorzystują to zjawisko świadomie – podczas pracy z grupami trudnej młodzieży czy seniorami i wszelakimi grupami społecznymi potrzebującymi integracji. Tego typu bezpośrednie działania, bliskie metodom, którymi posługuje się także teatr niezależny, są niewątpliwie mocną stroną ruchu impro.

Trochę gorzej wygląda to zjawisko od strony recepcji teoretycznej oraz krytycznej. Na studiach teatrologicznych informacje o teatrze improwizowanym są przekazywane szczątkowo, publikacje na ten temat w języku polskim pojawiają się wciąż rzadko. Niewielu krytyków poświęca zagadnieniu improwizacji miejsce w recenzjach czy też tekstach publicystycznych. Organizatorzy WIFe dostrzegli w tym problem, dlatego postanowili zaprosić młodych recenzentów na darmowy kurs podstaw improwizacji oraz wyposażyli ich w karnety na cały festiwal, a także w materiały teoretyczne. W zamian za to teksty autorów uczestniczących w rezydencji miały pojawiać się na platformie e-teatr. Plan, chociaż dobry, nie zaowocował jak dotąd żadnymi relacjami z festiwalu. Sytuacja ta wydaje się dużym rozczarowaniem, ponieważ przyczynia się do marginalizacji ruchu impro przez resztę środowiska teatralnego. W konsekwencji, mimo że festiwal przyciągnął sporo odbiorców, byli oni w dużym stopniu związani z impro. Przyciągnięcie publiczności spoza swojego podwórka pozostaje jednym z największych wyzwań, jakie stoją obecnie przed improwizatorami.

 

II Warsaw Improv Festiwal
Warszawa, 20–24 czerwca 2018

absolwentka Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej, redaktorka i tłumaczka